19 cze 2008

Pierwszy raz

W zwrocie "pierwszy raz" jest coś magicznego, tajemniczego, zakazanego. Nawet jeśli nie dotyczy seksu, a... jedzenia.
Skosztowane pierwszy raz w sezonie czereśnie mają idealny smak, zapach, kolor, jędrność. Kilka chwil podniebiennej ekstazy:)

Moje piętnastomiesięczne dzieci niemal wszystko jedzą pierwszy raz. Biorą do rączki ze zdziwieniem. Co to? Co to? Co to?, pytane za każdym razem w innej intonacji, z coraz większym zainteresowaniem. Przekładają z rączki do rączki. Patrzą. Niepewnie wkładają do buzi. I kolejne zdziwienie. Grymas. Kwaśne, słodkie, gorzkie, słone. Co to?
truskawka
cytryna
fasolka
brokuł
arbuz
Jedz, dobre. To dobre. Stasiu, dobre. Dobre?
Dobre.
Jeszcze jedno spojrzenie na tę mokrą rzecz w dłoni i całość ląduje w buźce synka. Mniam
Albo nie, niedobre. Grymas nie ustępuje. Staś wyrzuca brokuła.

Zosia inaczej, wolniej. Długo ogląda, przekłada, patrzy, powoli rączka wędruje do buzi, próbuje języczkiem. W pierwszym zdziwieniu upuszcza. Podnosi. Znów patrzy, jeszcze raz do buzi, języczkiem. Je. Ale nie jak Staś. Staś pochłania, Zosia się delektuje. Powoli odrywa malutkie cząstki, które, jedna po drgiej, wędrują do buzi. Niestety brat bliźniak nie pochwala refleksyjnego stosunku do jedzenia. Jeszcze z pełną buzią, a czasem i z zapasem w rączce, wyrusza na polowanie na porcję siostry. Tylko natychmiastowa dokładka uratuje Zosię przed zuchwała kradzieżą.













Co to? Co to?
To dobre, jedz.

Smaki dzieciństwa.

Brak komentarzy: