20 cze 2008

Proste jest piękne. Kluski lane

Wchodzę do kuchni, jak zwykle niewyspana. Jest rano, nieważne, siódma, ósma, dziewiąta. Mama nie śpi, a na stole - dla każdego szklanka gotowej do wypicia herbaty (mama dolewa letniej wody, żebyśmy się nie oparzyli), starannie posmarowane masłem, przecięte na pól kanapki, albo najlepiej: kluski lane.

I tradycyjnie dyskusje - z czym jecie kluski lane?! Tata: z solą, jak można z cukrem?!! Brat Piotrek: tylko z cukrem!! Jak można z solą? Drugi brat (notabene bliźniak Piotrka) Paweł... nie pamiętam, ale ta zupa mleczna zawsze była przede wszystkim dla niego, domowego niejadka, amatora klusek lanych. Mógłby je jeść trzy razy dziennie. Codziennie.:)
Ja nie solę i nie sypię cukru, przecież mama robi idealne kluski lane:)

Jeszcze chwila porannej krzątaniny... i do szkoły.

Tak sobie wspominałam, robiąc dziś na śniadanie kluski lane. Takie, jak robi moja mama.





Kluski lane

litr mleka
3 jajka
6 czubatych łyżek mąki
pól łyżeczki + szczypta soli



Mleko zagotować z solą. Jajka roztrzepać trzepaczką lub widelcem, dodać szczyptę soli i stopniowo mąkę, mieszając do uzyskania dosć płynnej, jednolitej konsystencji. Powoli wlewać ciasto na mleko, drugą ręką odgarniać łyżką powstające kluski tak, aby ciasto zawsze lać na mleko. Jeśli klusek jest za dużo, można je wyjąć łyżką do drugiego garnka. Należy obserwować, czy kluski nie rozpadają się albo czy nie są za twarde i w razie potrzeby dodać jajko/mąkę. Trzeba także uważać, żeby nie przypalić mleka, bo nawet najlepsze kluski lane można zepsuć zbyt długim gotowaniem lub podgrzewaniem:)
Zjeść, koniecznie z najbliższymi, koniecznie dyskutując, z czym się je kluski lane - z solą, z cukrem, a może takie, jakie zrobi właśnie TA osoba są najlepsze bez żadnych dodatków...

Brak komentarzy: