20 lip 2008

Księga smaków

Dziś zacznę od pewnej konfesji - lubię książki dla dzieci i młodzieży:) Niektóre czytałam kilkanaście razy, również i w dorosłym życiu. Zosia i Staś mają już całkiem sporą biblioteczkę - całą serię o Muminkach, pięknie wydane "Opowieści z Narnii", "Dzieci z Bullerbyn", "Szatana z Siódmej klasy" itd... Samo kupowanie książek dla dzieci wprowadza mnie w dobry nastrój, spełniam swoje dziecięce marzenia:)

Jako mała dziewczynka przeczytałam wszystkie książki L. M. Montgomery... a jak płakałam przy ostatniej części serii o Ani:)). Mama, widząc mnie tak zapłakaną, przestraszyła się - "co się stało?" - pyta. Ja na to, szlochając "Wa-Wa-Walter umarł!!":)) (a że angielski był mi wówczas jeszcze kompletnie obcy, brzmiało to dosłownie "wa-wa-walter":))

Nic dziwnego więc, że musiałam w końcu kupić książkę "Kuchnia z Zielonego Wzgórza" z oryginalnymi przepisami autorki serii o Ani i Emilce. Bardzo ładnie wydana, ze zdjęciami Lucy Maud Montgomery i jej rodziny, zredagowana przez matkę i córkę kuzynki pisarki, raczej książka o jedzeniu, niż typowa kucharska. I dobrze! Szkoda tylko, że współczesnym autorkom brak świadomości genderowej, bo przecież ich krewna była nie tylko żoną pastora, była uznaną pisarką zanim wyszła za mąż ("Ania z Zielonego Wzgórza" została wydana 3 lata wcześniej) i nie przestała pisać po ślubie. Razi więc niezbyt subtelne wychwalanie cnót przykładnej żony, gospodyni i matki, przy jednoczesnym pominięciu twórczej strony Maud (tak o swej krewnej piszą panie Crawford). Rozbawiło mnie zwłaszcza zdanie: "Mimo natłoku pracy pisarskiej uwielbiała gotować, zwłaszcza dla przyjemności, i niekiedy nie mogła się doczekać wolnego dnia pomocy domowej".

Mimo tych krytycznych uwag książkę przeczytałam z przyjemnością, także same przepisy - jak bardzo sytuacja geopolityczna wpływa na kuchnię! Jakże inna była to kuchnia od polskiej w tamtych latach... Zdążyłam juz wypróbować dwa przepisy - oba na ciasteczka - Ciasteczka bostońskie i Ciasteczka imbirowe pani MacPherson, ale na pewno jeszcze zajrzę do Kuchni z Zielonego Wzgórza w poszukiwaniu kulinarnych inspiracji. A może zrobię moim dzieciom ciasteczka Ani, gdy będą po raz pierwszy czytać "Anię z Zielonego Wzgórza"?

Dziś przepis na ciasteczka bostońskie - z orzechami i rodzynkami, po prostu wyśmienite! Szkoda tylko, że autorki nie wyjaśniaja, skąd ich nazwa, wszak to kuchnia kanadyjska.


Ciasteczka bostońskie
1 szklanka masła
1 i 1/2 szklanki brązowego cukru
3 jajka
1 łyżeczka sody
1 i 1/2 łyżki sody
3 i 1/4 szklanki mąki chlebowej (dałam mąkę chlebową orkiszową, która dała ciasteczkom przyjemny, zbożowy smak)
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cynamonu
1 szklanka posiekanych orzechów włoskich
1 szklanka posiekanych rodzynków

Masło i cukier utrzeć, stopniowo dodając roztrzepane jajka. Dodać sodę rozpuszczoną w wodzie i połowę mąki z solą i cynamonem. Wymieszać, dodać resztę mąki, zmieszaną z orzechami i rodzynkami. Nagrzać piekarnik do 180 st. C., na blachę kłaść porcje wielkości łyżki co dwa i pół centymetra. Piec przez 12-14 min.

Brak komentarzy: