16 sie 2008

Wakacje z bl...iźniętami

I tak wrócilimy do naszego mieszkanka... Teraz dopiero widzimy, jak bardzo przez ten miesiąc zmieniły się dzieci - Zosia całkiem pewnie chodzi, nie wraca do raczkowania, a Staś już biega! Najbardziej dostrzegalny jest jednak rozwój emocjonalny i społeczny - dzieci mają swoje sympatie i antypatie, na widok Bebe (mojej mamy, czyli Babci Basi) szaleją z radości, do osób nieznanych początkowo podchodzą z rezerwą, ale dość szybko przełamują nieśmiałość:)
Niestety dalej się biją i gryzą (hmmm... po kim one to mają...:)))) - staczają regularne bitwy o zabawki, co ciekawe, odkryły zabawki, którymi wcześniej nie umiały się bawić. Na szczęście równie często przytulają się i dają sobie buzi:). No i tańczą razem, trzymając się za rączki:) Jak to bliźnięta:)

W ten oto sposób weszłam do grona matek, które innym nie dają żyć, zamęczając niekończącymi się opowieściami o swoich najwspanialszych, najmądrzejszych i najpiękniejszych dzieciach. A jakich zdolnych!! No mówię Wam...:)))

Dziś przepisu nie będzie:) Zobaczcie, jak bawiliśmy się nad morzem:)

Polskie morze:)) Exodus spowodowany nadciągającymi chmurami. My zostaliśmy. I dobrze - nie padało, a niemal cała plaża była nasza:)

A tamto niebo wyglądało tak... Stasiu nic a nic się nie bał:), ale nieco zafrapował go widok tylu wstających ludzi.

Zosia - kolekcjonerka rzeczy niepotrzebnych. Zauważy najmniejszy okruszek, listek, kawałek kory. Najczęściej kawałek czegoś niezidentyfikowanego.

Brak komentarzy: