7 paź 2008

Marynowane prawdziwki


Znacie to? Zamykacie oczy i widzicie je. Piękne, idealne, na wyciągnięcie ręki, w mchu, trawie, pod drzewami. Nie można się od nich uwolnić.

Zasypianie po grzybobraniu.

To pierwsza jesień bez wizyty w lesie. W zeszłym roku na grzyby pojechaliśmy... w pierwszą rocznicę naszego ślubu:)) Nie pytajcie, gdzie byliśmy w tym roku:), tym razem dzieci nie dały nam zwolnienia.

Największym grzybiarzem, jakiego znam, jest mój brat Piotrek. Uznaje tylko jeden gatunek grzyba - prawdziwki. W tym roku zebrał, jak twierdzi, ponad 200. Najładniejsze moja mama zamarynowała. Pyszności!!

Grzyby marynowane
1 kg grzybów kapeluszy
1/2 l wody
1/2 l octu winnego 6%
2 łyżki soli
6 łyżek cukru kryształu
15 ziaren pieprzu
15 ziaren ziela angielskiego
2 cm cynamonu
4 listki laurowe

W garnku zagotować wodę, wkładać porcjami grzyby na 30 sekund do wrzątku. Sparzone przełożyć do drugiego garnka, zalać 1,2 litra wody, dodać sól, cukier i gotować przez 10 min, zbierając pianę. Po tym czasie dodać ocet i resztę przypraw i gotować jeszcze 5-10 min. Grzyby przełożyć do słoików, rozdzielić równomiernie przyprawy i zalać zalewą, w której się gotowały. Słoje pasteryzować przez 10-15 min.
Przepis mama wyszukała w książce "173 specjały siostry Anastazji".

Brak komentarzy: